Love story.

Na początku była miłość. Wielka taka, że aż oczu nie można było oderwać. Ona przyjeżdżała, a on już od progu witał ją cały w skowronkach. Spędzali razem długie godziny na zabawach, śmiechach, rozmowach. Poranki i popołudnia, które spędzali razem, były dla każdego z nich czasem najbardziej wyjątkowym z całego dnia. Aż pewnego raz coś pękło. Do dziś nie wiemy, co się wydarzyło. On nagle zaczął jej unikać. Mimo, że przychodziła, nie chciał z nią przebywać. Wpadał w złość, kiedy tylko słyszał jej kroki na schodach. Ona jednak nie traciła nadziei, że jeszcze będzie tak jak kiedyś. Wytrwale pojawiała się codziennie u jego boku i nie zważając na jego protesty, starała się, by uwierzył, że będzie przy nim zawsze. I uwierzył. Jej miłość zwyciężyła. Dziś znów wchodzi witana szerokim uśmiechem. Znów spędzają wesołe godziny razem. Znów z radością w oczach chwali jej się, co od wczoraj wydarzyło się w jego burzliwym życiu. O kim mowa? O Franku! O Franku i jego Cioci Ani Rehabilitantce. Tak bowiem w skrócie można opisać szczegóły ich znajomości. Franklin po grudniowym kryzysie rehabilitacyjnym, kiedy to całe ćwiczenia potrafił przepłakać znów wrócił do pełnej formy. Ciocia Ania zaś mogła odetchnąć z ulgą i już w pełni staje się obiektem buziaków, uśmiechów i min Francesca. Podejrzewam go nawet o pierwsze poważne zauroczenie…

A poniżej: Franklin ćwiczy. Z Ciocią Anią oczywiście.:

*  *  *

Ten blog bierze udział w konkursie na Blog Roku 2011 i dzięki głosom Czytaczy znalazł się w kolejnym etapie. Liczniki wyzerowano i można po raz kolejny wysłać jeden sms o treści A00346 pod numer 7122 (1,23zł), by Frankowe podwórko mogło zawalczyć o tytuł Bloga Blogerów. Za wszystkie głosy dziękujemy!!!

Aktualnie jesteśmy na pozycji 12. Do Finału wchodzi 10 blogów.