Mamy go!

Jestem złą matką. Nie nie, nie usprawiedliwiajcie mnie. Jestem złą matką i już. Dlaczego? Dlatego, że publicznie, na forum skarżę na moje dziecię, że ono takie niejedzące, że marudne, że terroryzuje. A ono kochani Czytacze zęba kolejnego wykluwało! I jak tu Dziedzic ma jeść? Jak ma być szczęśliwy? Kiedy zapewne to boli jak wkładanie arbuza do nosa? Aaaa, bo jeszcze nie napisałam, który to ząb. Otóż Franklinowi postanowiła wykluć się prawa górna piątka (?), szóstka (?). W każdym razie jeden z tych odległych, z tyłu i nie po kolei. Owa nowinka zauważona została wczoraj, kiedy to Dziedzic w czasie wizyty u Pradziadzi Franka roześmiał się od ucha do ucha z paszczą otwartą na całego. Zatem złą matką jestem i już. I założę się, że nie polubię jego pierwszej dziewczyny też. A co tam, niech ma przeprawę 🙂

Zwracając honor Synowi na tym samym forum przepraszam. Bo matka z natury niecierpliwa jest.

Poza nowym zębiskiem, które psuło nam krew samy pozytywy. Byliśmy na spacerze, coby się przewietrzyć jeszcze przed zimą. I choć wiało i dęło na całego, Dziedzic schowany w swojej budce, z czapką na uszach, uśmiechnięty przemierzał świat. Zawiało nas aż do Wandzi Babci i Dziadziusia Franusia. Franklin jak na wnuczę przystało, pierwsze pięć minut okrasił płaczem, żeby później bawić się w akuku z Dziadzią i chwalić wyżej wspomnianą szóstką (?) albo piątką. Po takiej wycieczce i humor lepszy i apetyt także. W związku z tym niedzielny komplet posiłków został zaliczony, a Franklin padł zaraz po kolacji.

Podsumowując:

ilość zębów- dziewięć!!!

ilość podejść do mycia zębów- pięć.

ilość udanych podejść do mycia zębów- 0,75 (???) No bo muskanie górnych jedynek szczotką myciem chyba nazwać nie można.

***

Spacer przyniósł nam jeszcze jedną nowinę. Na słupie ogłoszeniowym Panowie Dostawcy Pądu ogłosili, że w piątek u Franklina i jego sąsiadów z premedytacją wyłączą prąd. Że niby konserwacja czegoś. Zatem pierwsze planowe wyłączenie prądu przed nami. Dobrze, że uprzedzili…

 

Nakrętki, boa i sprytny niejadek Franklin.

Co jakiś czas do naszych drzwi pukają Pomagacze. Dziś także zawitał jeden z nich. Jedną z Frankowych akcji była „Nakręteczka dla Franeczka”. Akcja ta trwa nadal i w dalszym ciągu do Pubu BeKa można przynosić plastikowe nakrętki. Pieniądze z ich sprzedaży trafią na Frankowe konto w fundacji. Poniżej zdjęcia z akcji przeprowadzonej w mamowej podstawówce. Inicjatorem i dostawcą nakrętek jest Piotrek- mamowy kuzyn. W tym miejscu przesyłamy gorące pozdrowienia i podziękowania Szkole w Jankowie Pierwszym, na czele z klasą szóstą, do której chodzi Piotrek. A oto foto:

Nie od dziś wiadomo, że wszystkie Piotrki to fajne chłopaki są! 🙂

Tymczasem w domowej pracowni Mamy Wujka P. praca wre na całego. Wąż-ocieplacz już prawie gotów. Brakuje jeszcze tylko ocieplającej podszewki i zamka błyskawicznego, dzięki któremu wąż będzie łatwiej montować na rurce. Nie ma co, Wujkowa Mama przezdolną kobietą jest i jesteśmy Jej bardzo wdzięczni, że jednym z adresatów Jej talentów jest właśnie Franek. A oto wężowa skórka:

A Franklin? Franklin postanowił nie jeść. Wszystko, co dzisiaj zjadł okrasił płaczem i zgrzytaniem zębami, trenując przy tym mamową silną wolę. Poza tym nasz mądry Dziedzic to nie lada spryciarz. Od kilku dni zauważyliśmy u niego tendencję do rozpłakiwania się na zawołanie. W Jaśnie Paniczu obudził się dziki zwierz, a ponieważ okazało się, że to akurat leniwiec, Franklin płaczem postanowił terroryzować okolicę. Wykombinował sobie, że jeśli będzie głośno i donośnie płakał Ciocia Ania Rehabilitantka zaprzestanie ćwiczeń. W związku z tym pierwsze pół godziny to szloch i lament i dopiero, kiedy Franek uzna, że to chyba nic nie da- odpuszcza. Plus tego jest taki, że zły Dziedzic, to Dziedzic ćwiczący z taką zawziętością i namiętnością, że mucha nie siada. Mięśnie porządnie napięte i każde ćwiczenie wykonane na maksa, jakby „na złość” Cioci i Mamie.

Z cyklu: „Nowe umiejętności Dziedzica”:

Franklin od jakiegoś czasu zupełni świadomie i z radością na twarzy sam sobie bije brawo. Regularnie. Macha wówczas łapkami, próbując zmobilizować swoje luźne nadgarstki do pracy. A śmiechu przy tym, co niemiara.

W związku z tym brawa prosimy, kochani Czytacze!

P.S. Wraz z Piotrkiem przyjechali Dziadek Ksero i Babcia Gosha. Efektem wizyty są kwadratowe brzuchy mamy i taty, lodówka której trudno się domknąć i Franklin, który zasnął po 23 🙂