Trzy powody do radości.

Krótko, zwięźle i na temat:

POWÓD PIERWSZY:

Rodzice Mięśniaków- czyli dzieci mających problem z napięciem mięśniowym znakomicie mnie zrozumieją. Zrozumieją mnie także wszystkie zakochane w swoich synkach mamusie, autorki poradników „Jak kochać swe dziecię” oraz wszystkie babcie uznające, że to właśnie ICH wnuczek jest naj. Dlaczego? Dlatego, że wszyscy powyżej wymienieni zachwycają się czymś,  co racjonalne matki uznają za nienormalne. Coś na ku, o czym miałam zakaz pisania 🙂 Dlaczego stało się to dziś powodem numer jeden? Dlatego, że nasz Franklin pierwszy raz od spotkania Potworzastego miał „durchfall”. Kto zna niemiecki, ten wie. Kto nie zna, musi zapytać wujka gugle 🙂 W rodzinie Franklinowskich jest to pieszczotliwe określenie tej przypadłości, mające na celu złagodzić takie opowieści jak dzisiejsza. Jednak wróćmy do Dziedzica. Tata mówi, że swą przypadłością Jaśnie Panicz załatwił brzuch, plecy i koc. I to zupełnie sam. Bez pomocy, wyciskania, specjalnej diety. Sam. Nasz Dziedzic.

POWÓD DRUGI:

Śniadanie: kaszka

Drugie śniadanie: gruszka+brzoskwinia

Obiad: spaghetti w takiej ilości, że tata przysiadł

Kolacja: kaszka w towarzystwie krokodyla

I jako tak zwany przerywnik: herbata. Duuuuuuuuuużo herbaty.

(p.s. a u Filipa na urodzinach zjadł cały kawałek malinowego tortu i leczo z cukinii poprzedzone obiadem w domu w ilości pałki z kurczaka i dwóch ziemniaków:-) )

POWÓD TRZECI:

Powód trzeci kochani Czytacze po spacerze czytał ze mną bajki, w czasie kąpieli zagadywał tatę, a po kolacji w cztery minuty poszedł spać. I teraz chrapie tak, że dom się trzęsie w posadach. A my przecież dobrze pamiętamy: „dzieci ze SMARD1 dożywają najwyżej sześciu miesięcy”- to w literaturze i między bajki postanowiliśmy to dawno włożyć. A Jaśnie Panicz na znak, że tak łatwo się nie da, właśnie otworzył oczy (godz. 22.25) i podgląda film, który ogląda tata.