Mama się przechwala.

Dziedzicowa forma… no chyba zwyżkuje. Wiem, że jako rodzice możemy i pewnie po części nawet jesteśmy nieobiektywni, ale obserwujemy go nie tylko my, ale także Doktor Opiekun, Ciocie Rehabilitantki i Doktor Pediatra. I wszyscy oni twierdzą, że Franek ma się lepiej! Co to oznacza? O cudzie rehabilitacyjnym pisałam już nie raz, ale ciągle zdarzają się kolejne. Od kilku dni bowiem Dziedzic, kiedy jest solidnie rozćwiczony przez Ciocię Anię potrafi na siedząco podnieść lekką zabawkę na wysokość oczu 🙂 Nigdy, przenigdy wcześniej nie miał nawet siły, żeby machnąć łapką, a tu takie szaleństwo. Poza tym, kiedy bierzemy go na kolana, Franuś mocno przechyla się do przodu, prawie dotykając głową swoich kolan i z całym impetem uderza w klatkę piersiową trzymającego. I robi to zupełnie sam. Trzeba tylko go asekurować po bokach, gdyby w przypadku utraty równowagi nie poleciał na podłogę… Że już o bezwstydnych qpach (za które regularnie dostaję upomnienia od rozkochanych Czytaczek) nie wspomnę. Są dokładnie takie, jakie powinny być i co najważniejsze, są wyprodukowane siłą mięśni Dziedzicowych. I kąpiel jeszcze! Ponieważ łazienkę mamy małą i tylko prysznic, Dziedzic kąpany jest w swojej wanience w pokoju. Pokój po kąpieli wygląda, jakby przeszła przez niego mała powódź. Franklin macha łapkami, podskakuje pupą, pracuje całym tułowiem, a przy tym gada i przyjmuje wyrazy uwielbienia od starych. Ciocia Rehabilitantka Pierwsza mówi, że skoro robi takie rzecz w wodzie, oznacza, że ma siłę, by wytrenować je na sucho. Poczekamy- zobaczymy. Mówiłam o nadgarstkach już? Nie? No to proszę. Od powrotu Franklina do domu, ba już nawet wcześniej w Łodzi Frankowe dłonie dyndały. Bowiem Młodzieniec nie miał sił, by usztywnić nadgarstek na tyle, żeby coś udźwignąć. Teraz też dyndają, ALE kiedy Franco mocno się skupi albo nie wiem… zapomni (?) potrafi na sztywno utrzymać nadgarstek lewej ręki przez kilka dobrych minut. Że już od spaniu z rączkami do góry nie wspomnę!

To się matka nachwaliła:-)

Dlatego rehabilitacja codzienna w wypadku Franciszka to jest nasz najlepszy sposób na Potworzastego. Już wkrótce dzięki naszej przecudnej urody poduszce, która może działać jako materac, wybierzemy się na basen. Musimy tylko sprawdzić, kiedy na basenie mijają godziny szczytu, czy się zgodzą przyjąć respiratorowca i czy wyłączą nam bąbelki w jacuzzi. A potem to już łodzie, okręty i inne deski do żeglowania 🙂

Żeby nie było tak radośnie, muszę sobie przypominać, że zdarzają się ciągle takie dni jak ubiegłe czwartek i piątek, kiedy z Potworzastym walczy nie tylko Franklin, ale tata i mama (ponownie na odległość) i respi. No i że Dziedzic ciągle ma wersję maks wentylacji. Ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo…

Jeśli tata przeżył wizytę u dentysty nic nam nie jest straszne 😉

P.S. Nasza Doktor Pediatra jest cudowna. Zorganizowała indywidualny program szczepień dla Dziedzica z wszystkimi dodatkami i tata wraz synem w przychodni byli traktowani jak VIPy. Byle uchronić Młodego przed kichającymi i kaszlącymi całość odbyła się w tempie ekspres i wersji de lux. A Młodzieniec? Zapłakał rzewnie i się obraził, ale jak to z Dzielniakiem bywa, szybko mu przeszło i poderwał kolejne pielęgniarki. Mój syn. Czysty tatuś 🙂