Blaski i cienie Frankowej sławy.

Zacznijmy może od dobrego, bo dobrego w naszym życiu dzieje się wiele. Efektem naszego piątkowego wyjścia do Beki jest nie tylko film, za którego Oscara matka na pewno nie dostanie, ale także kilka innych pozytywów. Jednym z nich jest to, że uzgodniliśmy, że jeśli Franklin będzie 3 września w dobrej formie, będzie mógł wziąć udział w finałowym koncercie Festiwalu i poznać całe przedsięwzięcie od kulis. Będzie dla niego przygotowany i pokój i ewentualne miejsce do spania, jeśliby Dziedzic poczuł zmęczenie. Jednak po piątkowym spotkaniu… zacznijmy od początku:

w pewnym momencie podszedł do nas przemiły Pan Jakub z żoną i powiedział, że reprezentuje Firmę KLIMASYSTEM z Kalisza—-> klik i że właśnie TA Firma, jej Szef i wszyscy Pracownicy znają już Franka i postanowili, że zamontują we Frankowym pokoju KLIMATYZACJĘ!!! KLI-MA-TY-ZA-CJĘ! 😀 Dobrze czytacie Kochani. Jak powiedziano, tak się zrobiło. W sobotę rano do naszych drzwi zapukali Panowie w błękicie i kuli i stukali i wiercili i pukali i jeszcze zaczepiali Dziedzica i konwersowali z tatą i zamontowali, a potem jeszcze posprzątali! Tym sposobem w pokoju na dole, gdzie cały dzień przebywa Franek mamy klimatyzację. Zostaliśmy pouczeni, żeby z chłodzeniem nie przeginać, a Panowie obiecali, że będą wpadać na gratisowe przeglądy. Całą ekipę dzielnie wspierał Franklin, a po pracy dołączył do gości i tym sposobem na naszej kanapie przez moment było największe stężenie fachowca na metr kwadratowy. Ulubieńcem Franka był Pan, który uderzał młotem. Nie wiem dlaczego, ale niezwykle to Dziedzica śmieszyło…

Oto moi fachowcy:

Dla niesamowitości, dobroci i pomysłowości całej Ekipy nie możemy znaleźć słów uznania. Franek urządzenie bardzo docenia i dzięki temu i Dziedzicowi i sprzętowi Dziedzica jest o wiele łatwiej w upalne dni, jak w sobotę. BARDZO DZIĘKUJEMY.

I mała łyżka dziegciu do Frankowej historii z Pomagaczami, czyli podglądamy Franklinowskich i komentujemy rzeczywistość:

całkiem niedawno ktoś zarzucił Frankowi, a raczej nam, co następuje: „koncerty, filmy, wyjścia, sponsorzy, zbiórki…Wy to macie życie!” Ano mamy. I bardzo chętnie je komuś podarujemy. Tę sławę, koncerty i profity i jeszcze dorzucimy prezent od siebie, za darmo, w promocji. SMARD1. Taka rzadka choroba genetyczna. Nieuleczalna. Dotykająca dzieci. Proszę bardzo. Amen.

 

Z historii domowych:

wczoraj wpadł do nas mały sąsiad Wiktor z Rodzicami. Wiktor jest przesympatycznym, kilkuletnim gadułą. Razem z Rodzicami podarował Frankowi kilka swoich zabawek i ubranek na jesień. Dla Wiktora wielki buziak, dla Rodziców wielkie dziękuję.

A dziś odwiedzili nas Dziadkowie: Ksero i Gosha, którzy przywieźli dla wnuka żabo-siedzisko. Dziedzic spędził zatem cały dzień w buziakach, przytulkach i całusach. Dał popis swoich jedzeniowych zdolności i teraz właśnie (a jest 23:05) je po raz kolejny.

A jutro idziemy na konferencję prasową dotyczącą Festiwalu. Relacja oczywiście na blogu 🙂

Poniżej: chłopaki udają, że śpią. Wszystko, byle nie sprzątać:

Dobrego tygodnia!