Franklin Celebryta.

Wielka akcja pomocy Frankowi jest już tak szeroko zakrojoną akcją, że dawno przestaliśmy ją ogarniać. Na Facebooku Franek ma więcej „lajków” niż mama znajomych 🙂 Chyba nam rośnie mały celebryta… Odezwali się do nas ludzie chyba zewsząd: Ola-ratownik z CZMP, Olga z Wawy,  Magda Mama Bruna i wielu wielu innych- głównie kobiety, które zniewolone Frankowymi oczętami i urokiem cyt.”nie mogą się oprzeć” . Wszystkim już dziś bardzo bardzo dziękujemy za słowa wsparcia, otuchy, wszystkie maile i każdą formę pomocy! Jesteście NAJLEPSI! Kasia z Beki drukuje ulotki, Nadia reklamuje Franka w świecie wirtualnym, o tutaj—–>klikamy, Ciocia M. już znalazła nabywców na część cegiełek- po prostu szał na całego!

Wiecie, co nas najbardziej w tym wszystkim cieszy? To, że tak wielu ludzi ma wielkie i dobre serca, to że chcą czytać o Franku i pomagać każdy na swój sposób. A najfajniejsze jest to, że każdy może zobaczyć, że z respiratorem u boku da się żyć. Kiedy nasz Dziedzic zachorował i minął pierwszy szok, poznaliśmy Precla i Antosia. To dzięki ich wspaniałym Rodzicom i ich historiom uwierzyliśmy, że Franklin może mieć normalne dzieciństwo i normalny dom. Teraz my możemy wszystkim naszym Czytaczom pokazać, że mimo, iż na spacer zabrać trzeba ambu i ssak i cewnik i kilka innych „niezbędników”, to na ten spacer można wyjść. Można zabrać Franusia do dziadków czy do parku, można z nim tańczyć po pokoju i urządzać kąpiele w ogródku. Można, trzeba się cieszyć z każdej wspólnej minuty, bo SMARDowcy minuty mają bardzo ograniczone. I tylko dlatego oddałabym wszystko, bo nie musieć się tu przechwalać Frankowymi qpami albo poznawać „dobrą stronę ludzkości”. Z tyłu głowy codziennie brzmi mi „gUpi jesteś losie…”

A co u Franka? Dziedzic miał dziś dzień na pograniczu depresji. To chyba znów pogoda. Frankowy tata mówi, że nie odpowiadało mu ani siedzenie ani leżenie, nie chciał jeść i rozgadany też zbytnio nie był. Ukojenie przyniosła letnia kąpiel i chłodniejsze popołudnie. Kiedy humor mu się nieco poprawił, Młodzieniec postanowił siedzieć. Pięknie prostował plecy, trzymał głowę i słał buziaki. Poza tym odkąd Franek skojarzył, że to co lata mu przed nosem, to są jego własne osobiste ręce- w końcu zaczął ich używać. Wiszące nad łóżeczkiem pszczółki nie mają chwili wytchnienia, kiedy Franek leży w łóżeczku. Pan Żyraf na spółkę z Panią Żyrafową są przed snem zawsze czule wymyziane po nosie, a uderzanie w zarost Frankowego taty to najlepsza zabawa po śniadaniu. Jestem okrutnie dumna z naszego Dziedzica. Bo walczy, bo ćwiczy i  się nie daje. A Potworzasty niech ma się na baczności- nie zamierzamy mu ułatwiać.

Poniżej. Franek. Zamordował i zjadł. Poziomki.

 

I u Dziadków w ogródku:

I rehabilitacja. Próbujemy leżeć na brzuchu:

I trochę leży:

P.S. Z potówkami walczymy. Dziś zastosowaliśmy metodę mąki ziemniaczanej. Efekty mam nadzieję szybko 🙂