Frankie u Dziadków i mama formalnie.

Chyb nikogo nie zaskoczy fakt, że dziś tradycyjnie wędrowaliśmy. Pogoda taka, że przy końcu urlopu nic tylko usiąść i płakać, bo słońce świeciło pięknie od świtu do zmierzchu. Dlatego zaraz po śniadaniu zaanonsowaliśmy się u Dziadków i po przygotowaniach w tempie ekspres pogoniliśmy na rosół.

Franek bardzo lubi jeść „dorosłe” rzeczy- pewnie dlatego, że w odróżnieniu od słoiczków mają one smak. Ponieważ nie zabraniamy mu absolutnie niczego dziś Dziedzic spróbował u Babci Gosi galaretki z bitą śmietaną. Pychota! Miliony nic nieznaczących kalorii, ale rozpalone na widok łyżki oczy Młodego- bezcenne. Po takim deserze, żeby kalorie nie odłożyły się na mamowych biodrach poszliśmy całą brygadą na spacer. Na spacerze Franklin sprawdzał siłę mięśni mamowych braci i trzeba przyznać, że pchać wózek po łąkach wujkowie potrafią na medal. Wieczorem grillowaliśmy, Franek odbywał długie rozmowy z Kasią i Paula, a kiedy wróciliśmy do domu, padł pięć minut po kolacji. W przypadku menu śniadaniowego i kolacyjnego pozostajemy jednak tradycjonalistami- kaszka siedem zbóż z masełkiem być musi. Nie zmienia to jednak faktu, że Franek pozostaje chudzielcem w dalszym ciągu.

Z historii: Franklin poznaje świat:

Franklin uwielbia liście. Wszystkie liście. Te stojące w doniczce na półce i te fruwające na drzewach na wietrze. Wpatruje się w nie z wielką ciekawością i nie może rozgryźć dlaczego to to to się rusza. Dlatego właśnie dotykamy, oglądamy i wąchamy wszystkie napotkane na naszej drodze liście. Te u Wujka P. na balkonie, te u Babci Goshi w ogródku i te na wierzbie obok domu.

Poza tym w myśl niespełnionych mamowych ambicji i w szaleństwie dzisiejszego grilla wymyśliliśmy, że Franklin chyba będzie siatkarzo-piłkarzo-botanikiem. Dlatego, że jest przystojny, prawie wysportowany (i ma wujka prawie piłkarza) i kocha te swoje liście.

Z formalności i dla jasności:

Jak to wygląda z Fundacją. Jak wszyscy wiedzą Franek jest podopiecznym Fundacji „Zdążyć z pomocą”, która udostępniła nam swoje konta dla zbiórek pieniędzy na sprzęt i rehabilitację Dziedzica oraz do przekazywania 1% podatku. I tak: rozliczenia z 1% jeszcze nie dostaliśmy. Zdążyliśmy się jednak zorientować, że takie rozliczenie za poprzedni rok podatkowy podopieczni dostają około października, natomiast pieniądze na koncie podopiecznego księgowane są około stycznia. Także ostateczny wynik Waszego 1% za rok 2010 będziemy znali na początku następnego roku. Nie omieszkamy oczywiście podziękować wówczas tutaj głośno. Jeśli chodzi o dobrowolne wpłaty, to z zakładce „tu możesz pomóc” znajdują się numery kont, na które Dobre Dusze mogą wpłacać dowolne kwoty. Od dnia wpłaty do dnia zaksięgowania mija około 7-21 dni. Nie ma reguły. Kiedy pieniądze są już zaksięgowane, NIE MOŻEMY pójść z kartą do bankomatu wypłacić 100 zł i kupić… czegokolwiek. Działa to w następujący sposób: składamy do Fundacji prośbę o zrefundowanie Frankowi rehabilitacji bądź zakupu sprzętu. Jeżeli na Frankowym subkoncie znajduje się odpowiednia ilość środków, wówczas składamy zamówienie na sprzęt, na który sprzedający wystawia fakturę (na Fundację) i wtedy z subkonta jest ona opłacana. Zatem przez nasze ręce NIE PRZECHODZĄ pieniądze zgromadzone na subkoncie. Z kolei rehabilitantki także wystawiają faktury na Fundację i z Frankowego subkonta jest ona pokrywana. Nie ma opcji, żebyśmy z pieniędzy tam zgromadzonych zakupili cokolwiek, co nie jest związane z ochroną zdrowia i rehabilitacją Dziedzica. Pampersy, kosmetyki, zupki, soczki, zabawki, ubrania, itp. jak wszyscy normalni rodzice kupujemy z własnych osobistych pieniędzy. Napisałam to w zasadzie dla jasności sytuacji i czystego sumienia.

Poza tym:

w zakładce: „zdiagnozowani” Wujek P. zamieścił ostateczną diagnozę. Franek ma SMARD1 i mamy to na piśmie. I się nie damy tak łatwo.”

Dla rozluźnienia atmosfery:

Barcelona gra z Realem. Komu kibicujemy? W zasadzie nie mamy faworyta, ale Barcelona ma przystojniejszego trenera 🙂