Wielkie wyczyny małego Franklina.

Jak tu siadać do komputera, kiedy pogoda taka piękna? Ani matce, ani Frankowi się nie chciało:-)

 

W sobotę odwiedzili nas Poznańscy: ciocia Ew. i wujek Logistyk: ciocia śpiewała Dziedzicowi piosenki, uczyła angielskich słówek („mówi się Bijonse, Franuś:-)) i tańczyć waka waka waka, a wujek rapował, pchał Frankowóz i wprowadzał Młodego w tajniki podrywania kobiet. Franek był przeszczęśliwy! Z resztą cała sobota minęła nam pod znakiem dobrego humoru. Dziedzic spędził cały dzień na podwórku. Pomagaliśmy Babci Domowej szypułkować truskawki, jeździliśmy po podwórku, doglądaliśmy skupu u Dziadzi Grega i Frankowego taty. Mały skubaniec tak się dotlenił, że zjadał wszystko, co dostał, ale wieczorem to przebił samego siebie. Po kąpieli zjadł 275 (!!!) ml pokarmu! 160 kaszki i 125 owoców; matka się nie przygotowała na takie rekordy i trzeba było na szybko słoiczek z owocami otwierać:-) Z resztą od feralnej przygody z wzywaniem karetki Franuś zjada wręcz wzorcowo, pije soki i qpa jest taka jak powinna. Piszę to jednak z lekkim drżeniem serca, coby nie zapeszyć:-P

A dziś? Dziś pojechaliśmy na naszą pierwszą (po szpitalnych wojażach) samochodową podróż! Od samego rana czuliśmy lekkie podniecenie w powietrzu. Jak wszyscy normalni rodzice do samochodu zapakowaliśmy wózek, ubranka, pieluszki, soczki, zupki, kaszki, 30 cewników, ssak, ambu, respirator i Franka oczywiście:-P I pojechaliśmy do Babci Poli. Tak naprawdę Babcia Pola jest babcią Frankowego taty i jedną z czterech Prababć Franka. Pola oczywiście nie spodziewała się naszej wizyty, więc łzy wzruszenia lała z prędkością Niagary. Ostatni raz widziała Franka 25 grudnia, jego i Babcię dzieli jakieś 85 lat, więc oboje przyglądali się sobie z niekłamanym zachwytem. Franek zbuziaczkował Babcię, pogadał i zasnął.

I jeszcze jeden wizytator! Wczoraj z Podkarpacia przyjechał Wujek Farmer. Franuś ostatni raz widział go mniej więcej w połowie swojego pobytu w Łodzi, więc myślałam, że Wujek będzie musiał długo wkradać się w łaski Dziedzica. A tu niespodzianka! Wujek podobnie, jak Franklin jest posiadaczem wielkich oczu i rzęs tak długich, że statystyczna Matka potrzebowałaby mega-ekstra-laszes tuszu, żeby taki osiągnąć, a oni po prostu tak mają. Dlatego nastąpiło mruganie, cmokanie i Wujek był kupiony:-) Dziś po kąpieli uśpił Dziedzica, cmoknął w czoło i obiecał przyjechać wkrótce.

Tymczasem Frankowy tata pojechał z Damianosem odstawić truskawki. (Wtajemniczeni wiedzą ocokaman, niewtajemiczonym  wyjaśniam: Frankowy tata i Dziadek Greg już od stuleci prowadzą skup owoców, w związku z czym letnie noce na przemian spędzają-zamiast z żonami -wożąc owoce wielkim autem. I dziś pojechał Frankowy tata.)

 

Weekendowe wnioski:

1) Decyzja o zabraniu Franka do domu była najlepszą, jaką w naszej sytuacji mogliśmy podjąć. Po powrocie do domu Dziedzic odżył. Śmieje się, gaworzy, dzięki Cioci Rehabilitantce macha łapkami, opalił się i teraz ku rozpaczy Cioci Beaty łamie kolejne serca kolejnych niewiast. Tylko Suzana nie traci nadziei i obiecała wpaść w czasie matkowej nieobecności w tym tygodniu. (Jak już to ogłosiłam publicznie, to nie ma bata- wsiadasz w strzałę i przyjeżdżasz:-))

2) Wycieczki są fajne. Nowe kierunki już wymyślamy. Wujek Logistyk zaprasza i zaprasza.

3) Kaszki siedem zbóż są lepsze niż ryżowe o wymyślnych smakach i qpa po nich lżejsza.

4) Zbigniew Wodecki w Opolu to to, czego Franek się po matce nie spodziewał i wyraźnie dawał to matce do zrozumienia:-)

Byle do piątku, Marzyciele!

Pytanie techniczne: czy Franklin, który za 4 dni skończy 8 miesięcy może mieć zamontowaną rurkę foniatryczną?

 

Pomagacze i Franek Wymiatacz;-)

Jednak ludzie są czasami niemożliwi! Czasem potrafią tak dowalić, że nie ma sił wstać, ale o tych brzydkich będzie innym razem. Dziś opowiemy Wam o kilku dobrych duszach.

Od początku Frankowej choroby spotkaliśmy niesamowitych ludzi. Wystarczy spojrzeć na naszą listę Pomagaczy.  Są tam ludzie, którzy wspierali nas dachem nad głową, dobrym słowem i finansami także. Przypomniało mi się dziś o http://www.csr.org.pl  – tam właśnie (dzięki cioci Magdzie i Jej Przyjaciółce) pomieszkiwaliśmy w czasie Frankowego pobytu w Łodzi. Poza tym także, już po naszym powrocie do domu nastąpiła ogólnorodzinna mobilizacja i poprzez ciocię Kamę i jej Najbliższych oraz Frankowych Dziadków, Pradziadków oraz Ciotki: Olę, Kasię i Esię i ich Znajomych- zebraliśmy fundusze potrzebne na przetrwanie pierwszych trudnych dni.

Wszystkim jesteśmy bardzo wdzięczni!

Dziś wzruszyło nas to:

– dzięki poznańskiej cioci Ew. dowiedzieliśmy się, że w Stanach jakaś dobra dusza przekazała 25 000 dolarów na badania w kierunku poszukiwania leku na SMARD1- a możecie o tym poczytać tu:

http://ventsuperman.blogspot.com/2011/06/major-step-forward.html

– poza tym przemiłe Panie z firmy Promed z Warszawy ( http://www.promed.com.pl ) obiecały przysłać dla Franka (ZA DARMO) trzy rurki zwane przestrzenią martwą- łączące rurkę tracheo z filtrem

A co u Franka?

Dziedzic miał dziś kolejny dzień z serii: „taki jestem cudowny”. Tata nie nadążał z karmieniem, Ciocia Rehabilitantka nachwalić się łobuza nie mogła, a Franek tylko pokazywał zęby i strzelał piękne qpy. Kiedy matka wróciła do domu, spakowaliśmy Dziedzica i ciocia M. zabrała go na spacer, który Młody tradycyjnie przespał. Potem była wycieczka z matką i odwiedziny u Dziadka Grega na skupie. Do domu wróciliśmy długo po dobranocce. Frankowy tata wykąpał kumpla, który był cały w uśmiechach, a na kolację Dziedzic zjadł 160 ml kaszki i 120 deserku łyżką!!! Tata fruwał nad ziemią , a matka oczy ze zdziwienia do teraz przeciera! Teraz Młody odsypia wojaże, a starzy się relaksują:-)

W końcu weekend!

I na koniec: Sto lat dla Babci Goshi i Franek w prezencie:

Poradnik Franklina część pierwsza.

Co trzeba zrobić, żeby doprowadzić swoich starych do zawału? (Poradnik Małego Franklina)

1) Przez cały dzień z tatą należy ząbkować i udowadniać, że piąty ząb boli bardziej niż czwarty.

2) Przez cały dzień należy troszkę zjeść, niewiele wypić, ale nie można się uśmiechać, żeby tata przypadkiem nie pomyślał, że jest lepiej.

3) W czasie kąpieli z matką należy być względnie spokojnym, po czym ABSOLUTNIE nie wolno jeść kolacji i sprawić, żeby matka i ciocia M. musiały użyć broni ostatecznej- sondy.

4) Po kolacji trzeba zasnąć, jak gdyby nigdy nic i po dwóch godzinach należy obudzić się z brzuchem jak balon, płaczem i ogólnym niepokojem.

Finał jest taki, że starzy wzywają pogotowie, Pani Doktor zarządza odsysanie pokarmu z żołądka, dodatkowo wywołujemy qpę czopkiem i tak na głodniaka Franek zasypia, pogotowie odjeżdża, a starzy mają zawał.

A teraz na poważnie:

Frankowi rośnie dwójka, był wczoraj niespokojny, ale do zniesienia. Wieczorem dostał 150 ml kaszki 7 zbóż sondą i spokojnie zasnął. Po około dwóch godzinach jego brzuszek wyglądał jak balon. Żebra rozepchnięte na boki, Franek bardzo niespokojny i reagujący grymasem bólu na każdy dotyk w okolicach brzuszka. Zaczęliśmy od masażu i podnoszenia nóżek- nie pomogło, zadzwoniliśmy więc do Doktora Opiekuna (był na dyżurze i przy operacji, więc kom. poza zasięgiem). Nasza Doktor Pediatra była cztery godziny drogi do Kalisza, ale przez telefon poradziła nam tylko jedno- wezwać pogotowie. Karetka przyjechała, Pani Doktor osłuchała Franka i po konsultacjach ze szpitalem poradziła założyć sondę i odessać pokarm. Na początku padł pomysł zabrania Dziedzica do szpitala, jednak kiedy pomysł z sondą odnosił zamierzony efekt- ostatecznie uniknęliśmy tej przykrej wyprawy. Z brzucha wypompowaliśmy niewiele jedzenia, była za to masa powietrza. Pani Doktor uspokoiła nas, że nie mogliśmy mu TAKIEJ ilości dać z jedzeniem, Młody musiał się go nałykać w czasie picia lub ogólnego niepokoju… Myśl, że to mogła być moja wina, nie dawała mi jednak spokoju do samego rana.

Dzięki tej szkole, na przyszłość będziemy wiedzieli, jak się zachować.

A dziś? Frankowa dwójka ciągle rośnie. Jednak Młody pięknie zjadał tacie przez cały dzień, qpa jest i dobry nastrój także. Wieczorem już tradycyjnie z ciocią M. odbyła się kąpiel. A kolację Franek jadł… oglądając mecz! Teraz to już w ogóle jestem w tym domu na straconej pozycji, no bo skoro tata i synek oglądają mecz, to ja mogę ewentualnie się pouśmiechać na myśl, że jest… spokojnie:-)

A jutro piątek. I imieniny babci Goshi:-)

Buziakujemy!

Cud się oddala.

Jest kilka wyjść. Można wyć do księżyca z bezsilności i braku nadziei. Można wychodząc z założenia, że „nic się nie da zrobić” nie robić nic. Można szukać dziury w całym i winnego.

Jednak można także zrobić wszystko, by życie wyglądało jak najbardziej normalnie. Można rano zjeść śniadanie, umyć zęby i zabrać dziecko na spacer. Można dać mu namiastkę normalnego dzieciństwa. Kochać, przytulać, uczyć i bawić.

Trzeba być rodzicem trzy razy bardziej niż normalnie. Do tej pory to było ciągle podejrzenie.

Z maila od Dr Jędrzejowskiej z Polskiej Akademii Nauk:

„Chciałam poinformować, że wstępne wyniki potwierdzają rozpoznanie SMARD1”

 

Nic dodać, nic ująć. gUpi jesteś losie…

Frankowe sukcesy.

Problemy z qpą cz. II.

Po zebraniu informacji od Mam, zapytaniu wujka Gugle i nieprzespanej nocy, byliśmy w stanie zrobić naprawdę wiele, żeby nasz syn w końcu zrobił qpę… Przez całą wczorajszą noc Franek  walczył z bólem brzucha, a my na zmianę masowaliśmy, podnosiliśmy nogi, próbowaliśmy w końcu choć na chwilę Dziedzica uśpić. Frankowa matka, dzięki dobremu sercu Dyrektora i pracującej, nieomylnej i bystrej Suzanie mogła dziś zostać w domu- odespać i poszukać qpy.

Zaczęliśmy od najmniej drastycznego środka, czyli śliwek- na śniadanie, obiad, deser. Potem przyjechała Ciocia Gimnastyczka i rozruszała Młodego na maksa. W ogóle efekty zaledwie tygodniowej rehabilitacji objawiają się w postaci unoszenia rączek, machania nóżkami i próbą podniesienia pupy:-):-):-) Sama osobiście dziś widziałam, jak Franklino Cudowny rusza tyłkiem! Do tej pory było to tylko w sferze marzeń. Ale. Odeszłam od tematu. Śliwkowa dieta i ćwiczenia tak rozruszały jelita Młodego, że pampers nie spełnił swojej funkcji. Aż chciało się krzyczeć: tyle tu tego!:-)

Kochan ekspertki: kaszki ryżowe odstawione, śliwki w menu na stałe i qpa jest! Dziękujemy:*

Z inności:

Franek dziś znów spacerował:-)

Późnym popołudniem chłopaki wybrali się na spacer, a matka do dentysty. Odwiedzili sąsiadki, potem Wandzię Babcię i Franusia Dziadziusia. W międzyczasie matka pozbywała się próchnicy i oglądała ssak Doktorowej, który w porównaniu z naszym chodził jak marzenie. Zastanawiamy się, czy taki ssak mógłby mieć zastosowanie przy respiratorze… W związku z tym umawiamy się na spotkanie z Panem Łukaszem od ssaków i będziemy myśleć. W drodze powrotnej matka przechwyciła wózek z Dziedzicem, Frankowemu tacie oddała auto i pogoniła w plener. Odwiedziliśmy wujków z drugiej Milenijnej i uszczęśliwiliśmy ciocię Kamę, która już zapowiedziała się na kawę:-) Zapraszamy! Przez 4 godziny podróży Franek był odsysany tylko raz, a respirator zużył 35% baterii!

Wieczór to już w ogóle było szaleństwo! Frankowy tata kąpał, Franek puszczał bąki z radości i machał łapkami jak szalony, a matka fruwała nad ziemią! Młody spałaszował cały kuban kolacji i śpi.

Kiedy on jest szczęśliwy, wszystko jest jakieś łatwiejsze…

***

 

Suzano! Jutro już będę:-)

Frankowe problemy, rozterki matki i ciocia na medal.

Moi mężczyźni mieli dziś trudny dzień. Franklin postanowił pokazać tacie, jaki z niego złośnik. Pomogła mu w tym pogoda oczywiście, bo przecież w taki upał nawet cierpliwość Dziedzica się kończy i qpa, a raczej jej brak. Nie pomogły tatowe prośby i groźby, nie pomogły suszone śliwki i tarte jabłko. Qpy nie było. A to, co się pojawiało trudno w świetle ogólnodostępnych informacji qpą nazwać. Dopiero ostateczna ostateczność pomogła- Frankowy tata musiał zastosować czopek. I nastąpiła ulga. Jednak nie, nie, nie! Nastrój Dziedzica nie uległ poprawie. Płaczu, żalu i tęsknot było dziś bez liku. Dlatego, w związku z powyższym poprosiłam o radę nasze grono ekspertów: Antkową Mamę, Preclową Mamę i Mamę Michałka. No bo kto ma wiedzieć więcej od Mam, które doświadczyły tego na swoim podwórku?

Ponadto prosimy o rady wszystkie Mamy i Tatusiów Czytaczy, którzy potrafią odpowiedzieć na następujące pytania:

1) Jak i czym nakarmić Dziedzica swego, żeby nie był przy tym najbardziej nieszczęśliwym dzieckiem na świecie?

2) Jak sprawić, żeby to co zje Dziedzic trafiło później do pampersa BEZ drastycznych środków typu czopek?

3) Ile powinien zjeść Dziedzic, żeby nie wyglądał jak dziecię wiecznie głodzone przez swoich starych?

Przypominam, że Franek jest traktowany, jak zupełnie zdrowe dziecko. Je (jeśli chce) łyżką, bawi się, śmieje i płacze. On „tylko” nie oddycha. Dlatego rozwiązania naszego jedzeniowo-qpowego problemu szukamy publicznie:-)

 

Z pamiętnika matki pracującej:

Szykuje mi się kolejny wyjazd. Kilkudniowy. Pracowy. Frankowy tata, choć dzielny chłopak, zostanie z Frankiem sam. Nie pierwszy to i nie ostatni pewnie raz, jednak matkowe wyrzuty sumienia buczą jak szalone. Chłopaki sobie świetnie dają radę beze mnie, ale Frankowy tata ze stali nie jest i spać też musi. Ech, czuję się jak bohater romantyczny. Wszystkie polonistki wiedzą, że nie ma nic gorszego;-)

Z wieści towarzyskich:

Ciocia Ew. kupiła dziś najdroższe chusteczki świata- 0,70zł za op. to drogo, prawda?

Ciocia Suzana zrobiła (SAMA!) tartę. O efekcie i walorach smakowych w kolejnym wpisie- po dokonanej degustacji.

A teraz zagadka: Kto to jest?

Ma piękne oczy, najdłuższe rzęsy świata i tylko 17lat. Ciągle „nie ma co założyć” i ma „włosy, że masakra”. Do szkoły chodzi pilnie, jednak zawsze 4 minuty PO dzwonku. Ostatnio dostała szóstkę z fizyki i jutro spróbuje pierników toruńskich. Poza tym: CODZIENNIE przychodzi do Dziedzica, pomaga w kąpieli, bawi, zaczepia i tuli. Potrafi już odsysać, zmieniać filtr przy rurce, wentylować ambu i ciągle chce się uczyć wszystkiego, co może zrobić przy Franku. Można na nią liczyć w każdej chwili, wystarczy sms. Jest dzielna i bardzo odważna. I miała rację, że ta niebieska spódniczka poszerza mnie w biodrach:-) Stanęła na wysokości zadania i zawstydziła turbodymomena. Po prostu kochana. Kto? Frankowa Ciocia, Siostra Frankowego taty. Ciociu M. jesteś najlepsiejsza, wiesz?:*

 

Poniżej: Franek po śniadaniu. Bo wyjmowanie jedzenia z buzi jest fajne.

***

Oby do piątku.

 

Weekendowy skrót informacji.

Kochani Czytacze! Mogliście poczuć się zaniedbywani przez kilka ostatnich dni, ale jakoś doba nam się diametralnie skurczyła od początku walki z Potworzastym. Postaram się jednak nadrobić zaległości:-)

Po pierwsze:

do Franka przyjeżdża nowa ciocia. Ciocia, która rehabilituje Dziedzica. Od pierwszej wizyty nawiązała się między nimi nić sympatii. Młody uwielbia być przekładany, rozciągany, przerzucany, obracany i generalnie kocha, kiedy z jego ciałem COŚ się dzieje. Z HELP dostajemy dwie godziny tygodniowo rehabilitacji, ale ponieważ Frankowi tak bardzo się to podoba, a efekty w postaci podnoszenia głowy i wyciągania rączek (szczególnie prawej, która była niemal nieruchoma) są, postanowiliśmy, że będziemy opłacać Frankowi trzy dodatkowe godziny i ćwiczony będzie codziennie. Przy chorobach mięśniowych rehabilitacja jest nieodzowna, a kiedy jeszcze przynosi ona takie efekty jak u Franklina nie ma co się lenić!

Po drugie:

odwiedziła nas Ciocia Ola. Przyjechała z Nim. Przyglądał się Frankowi, zaczepiał go i w końcu Dziedzic dał się namówić. Zaprzyjaźnił się z Panem Misiem 🙂 Po ostatniej kolacji, to właśnie Misio musiał być gruntownie prany, bo Franek uznał, że jedzenie wyjęte z buzi lepiej wygląda na pluszaku niż na nim. A ciocia z kolei zaciekawiła Franklina długimi czarnymi włosami. Jednak miłość do brunetek nie wygasła.

Po trzecie:

Frankowa matka w sobotę delegacjowała się. Wraz z ciocią Suzaną odwiedziła konferencję w Katowicach. Po powrocie do domu okazało się, że nasza kuchnia przeszła małą rewolucję. Dziadek Ksero na spółkę z babcią Goshą zrobili tam mega-porządek. Pomalowali ściany, wyszorowali podłogę, okna i wszystko, co tylko dało się wyszorować. Babcia jak zwykle przeszła samą siebie, Frankowy tata był dopieszczony obiadkiem a Dziedzic szczęśliwy z  powodu tabunu przewijających się ludzi.

Babciu Goshu i Dziadku Ksero- czyli Mamo i Tato Frankowej matki- bardzo Wam dziękuję, jesteście najlepsi!

Po czwarte:

Walczymy wciąż z zaparciami. Ciocia Beata poradziła odstawić kleik ryżowy i wstawić coś błonnikowego. Mama Michała poleca śliwki suszone. Qpo drżyj- nadchodzimy!

Jednak NAJWAŻNIEJSZE wydarzyło się dziś:

byliśmy na spacerze! Taddam! Co prawda spacer odbył się tylko od ogrodu i trwał raptem pół godziny, ale był to nasz pierwszy spacer. Była też ona. Suzana. Biegała, trzepotała rzęsami i uwodziła mojego synusia. Wujek P. dzielnie znosi konkurencję w postaci Dziedzica i to wraz z nimi i Ciocią Amelką Franek i jego starzy odbyli pierwszą podróż. A oto fotorelacja:

 

I jeszcze z Suzaną::-)

 

I z Tatą:

Po spacerze…

 

Buziakujemy!!!!:*

 

 

O Franku twardzielu i jego tacie.

Franek niewątpliwie jest największym twardzielem jakiego znam. Jak wszyscy zorientowani wiedzą, korzystamy jeszcze z koncentratora tlenu- jest to urządzenie, które najprościej mówiąc, podaje respiratorowi tlen, który dalej wędruje do Franka. Jednak staramy się odejść od koncentratora i powoli wraz z Doktorem Opiekunem zmniejszamy jego ilość, żeby jak najszybciej nauczyć Dziedzica oddychać taką ilością tlenu, jaka jest w atmosferze. Robimy to delikatnie, żeby Fanek nie doznał szoku- tlen uzależnia, więc to będzie lepsze dla Franka, ale właśnie dlatego, jego ilość trzeba ograniczać sukcesywnie. Życie jednak weryfikuje każdy zamysł.

Przedwczoraj w nocy nad Kaliszem przeszła potężna burza. Padało słabo- ledwo samochód nam umyło, ale za to błyskawic i grzmotów było co niemiara! O godz. 1:00 w nocy obudziły nas alarmy pulsoksymetru i respiratora, które dawały znać, że te urządzenia z zasilania gniazdkowego przełączają się na baterię. Co oznaczało, że ZNOWU nie mamy prądu! Matka  zawał, burza bez zmian i koncentrator BEZ baterii. To urządzenie jej zwyczajnie nie posiada. Pan w pogotowiu energetycznym powiedział nam, że postarają się usunąć awarię do rana… Nie pytajcie, co myślałam. Niestety nie posiadamy jeszcze agregatu, ale i baterie miały wytrzymać długo, więc Frankowy tata (oaza spokoju) orzekł, że czekamy godzinę i dzwonimy do straży pożarnej po agregat. Ale co z tlenem, zapytacie?:-) Ano, nasz syn nawet nie zauważył, że respi podaje mu tlen w ilości 21 % z atmosfery. Saturacja (czyli nasycenie organizmu tlenem) 96-99% i Młody spał!Czasem nie nadążam za siłą tego skubańca.  Na szczęście prąd włączyli dokładnie o 3:07  i koncentrator odżył. Dzisiaj przyjeżdża Doktor Opiekun i Frankowy tata ma powiedzieć mu o wyczynie naszego Dziedzica i podejmą decyzję, czy wyłączamy, czy nie. Babcia Domowa mówiła, że nawet koleżanki z jej pracy spać nie mogły i gotowe były prąd w wiadrach dla Franka nosić po nocach:-) Za gotowość dziękujemy i pozdrawiamy:-D

A teraz o tacie:

Frankowy tata już tydzień  zajmuje się synkiem. Synkiem podłączonym do respiratora, którego trzeba odessać, zmienić tasiemkę przy rurce tracheo, opatrunek i robić wszystko to, czego potrzebuje dziecko poza tym do normalnego życia.  Zazwyczaj jest spokojnie i dobrze, ale bywają też dni, ze Franek marudzi, nie chce jeść i trzeba go co chwilę odsysać i generalnie jest płacząco i smutno- i tata też daje radę na medal. Powiecie, co tam, przecież to jego dziecko. Ale. Zajmuje się nim zupełnie sam przez całe dnie, bo matka w pracy siedzi. Przebiera, karmi, kąpie, rehabilituje, jeszcze zdąży ogarnąć mieszkanie, powiesić pranie i zrobić najpyszniejsze puree na świecie. Zaś w weekendy zajmuje się tym, co normalnie robiłyby w tygodniu. Decyzją o tym, że matka wraca do pracy, a z Dziedzicem zostaje Frankowy tata była trudna, wielokrotnie dyskutowana i dokładnie przemyślana- ale jestem na sto procent pewna, że była dobra. A Franek wprost szaleje za swoim kumplem i kiedy tylko tata pojawia się w drzwiach od razu szczerzy te swoje piękne zęby. Na dodatek chłopaki czytają bajki, oglądają koncerty Metallici i mecze- a Franek robi to z takim zaangażowaniem i skupieniem, że chcę fruwać w powietrzu, jak to widzę.

Dlatego: Mężu mój, Frankowym tatą zwany! Kocham Cię i jestem z Ciebie dumna najbardziej!!!:-)

A gdybym miała 16 lat, rzekłabym: loffciam!;-)

 

Mężowi na dobry dzień:

 

 

 

Z tego, co wiem u Preclów też Tato jest multimedalistą w kategorii: Tata zostaje z Dziedzicem.